top of page

Serce ze szkła


Dzień był chłodny, pochmurny i ciężki. Z gatunku tych, które trzymają człowieka pod kocem nie dając wyściubić nosa za próg. Zebrulik wędrował po pustych o poranku ulicach przeglądając się w sklepowych witrynach. Był trochę zmęczony wielogodzinną wędrówką, jednak uparcie szedł przed siebie. Nie wiedział gdzie idzie, ale wiedział, że nie może się zatrzymać. Pragnienie znalezienia tego nieuchwytnego "czegoś" dodawało sił.

Zatrzymał się przed zamkniętą jeszcze cukiernią. Pomyślał, że nawet te sztuczne babeczki na wystawie wyglądają bardzo smakowicie. A to chyba oznaczało, że jest głodny. Przemaszerował jeszcze przez kilka ulic i znalazł wygodną ławkę na małym skwerze. Z plecaka wyciągnął nieco sfatygowany termos (przedmioty, których często używał nie miały z nim łatwego życia i zazwyczaj były mocno poobtłukiwane). Kupiony wczoraj razowy chleb wciąż był wilgotny i smaczny. Powoli przeżuwał kromkę za kromką przegryzając je pomidorami, a z metalowego kubeczka sącząc mocną, słodką herbatę. Obserwował przy tym niemrawo budzące się do życia miasto.

Z bramy nieco zaniedbanej, ale urokliwej kamienicy wyszła tęga kobieta w średnim wieku, prowadząca na smyczy kudłatego teriera, który z wielkim zaangażowaniem obwąchiwał wszystkie kąty. Spod opadającej na oczy grzywki obrzucił Zebrulika czujnym spojrzeniem, po czym uznawszy, że nie jest dość interesujący, pociągnął swoją właścicielkę dalej. Właściciele sklepów powoli rozpoczynali dzień pracy, dało się słyszeć popiskiwanie wyłączanych alarmów, szmer podnoszonych rolet, gdzieniegdzie ciche złorzeczenie. Ktoś kogoś pozdrowił, inny ktoś potknął się rozbijając kupione przed chwilą opakowanie jajek, na którym właśnie poślizgnął się elegancko ubrany biznesmen. Zebrulik roześmiał się cicho pod nosem, ale zaraz potem zrobiło mu się przykro. Bał się jednak podejść do mężczyzny, który klnąc barwnie, próbował zetrzeć żółtko z marynarki. Wypowiedział więc w duchu życzenie dobrego, spokojnego dnia dla poszkodowanego i powoli ruszył w dalszą drogę.

Miasteczko nie było wielkie, jednak wystarczająco duże, by kryć wiele ukrytych, tajemniczych miejsc, które przyciągały Zebrulika niczym magnes. Z zaciekawieniem przystanął przed bramą urzędu przyglądając się niezwykle starannie wykonanym płaskorzeźbom. W następnej uliczce jego uwagę zwróciły zwieńczenia balustrady schodów w kształcie kozich głów. Wędrował powoli chłonąc każdą niezwykłość, starannie zapisując ją w pamięci. Czasem, rzadko, wyciągał ze swojego plecaka notes i ołówek, notując coś lub kreśląc pospieszne szkice. Peszyły go jednak spojrzenia mijających go ludzi.

Dotarł niemal do rogatek miasteczka, kiedy to "coś" kazało mu skręcić w zupełnie zwyczajną ulicę. Nie wyróżniała się niczym, ot, wąska jednokierunkowa droga z niskimi blokami i kilkoma klonami. Jednak wiedział, że musi w nią skręcić. Było już dobrze po godzinie dziesiątej, ludzie zrobili najpilniejsze zakupy, na obiad dużo za wcześnie, a dzień wciąż nie sprzyjał wychodzeniu z domu, więc w okolicy nie było żywej duszy. Zebrulik nagle zatrzymał się przy schodkach prowadzących do sklepiku w suterenie. Staromodny szyld na cienkiej blasze głosił: "Rzeczy różne". Zaciekawiony powolutku zszedł po kilku stopniach i złapał za klamkę. Drzwi otowrzyły się, a w głębi nieco zbyt ciemnego pomieszczenia odezwał się melodyjny dźwięk dzwonka.

Od razu poczuł zapach... Tak specyficzny, że trudno go opisać. Zapach starych książek, choć zdarzają się niektóre nowe, pachnące podobnie. Zapach, który niesie ze sobą obietnicę przeżycia niesamowitych chwil w innym świecie. Czuł również woń suchych liści, świeżej ziemi i deszczu, oraz, nie wiedzieć czemu, obranych przed sekundą orzechów włoskich. Parsknął zdumiony. Na wysokich, szerokich regałach stało mnóstwo zupełnie niepasujących do siebie przedmiotów. "Och, faktycznie, są tu rzeczy RÓŻNE" - pomyślał sobie. "Brakuje chyba tylko szkieletu dinozaura."

Rzeczywiście, w sklepiku panował nieopisany chaos. Na półkach obok wyraźnie wiekowych woluminów stały całkowicie współczesne książki, discmany, lalki, figurki, kubki, płyty winylowe w pudłach, kasety CD, zegary, bibeloty. Wszystko. A żadna z tych rzeczy nie miała ceny. Zebrulik potrząsnął głową. To miejsce było niezwykłe. I dziwne. Nie chciał się do tego przyznawać, ale trochę go przerażało. Poza tym... nie dostrzegł nigdzie sprzedawcy, a nie bardzo chciał zostać posądzony o kradzież czegokolwiek. Wrócił do drzwi i zamarł. Jego uwagę zwróciło coś na półce w głębi pomieszczenia. Zdziwiony ominął stertę butów (starych, wojskowych, w doskonałym stanie), dwie wysokie szafy i dotarł do regału. Na półce, na ażurowej podstawce stała szklana figurka w kształcie serca. Była mocno sfatygowana, niemal przeźroczysta, ale z delikatnym, czerwonym połyskiem. Widniała na nim długa rysa. Zebrulik niemal bezwiednie dotknął jej. Poczuł, że chyba powinien wziąć je w ręce...

- O tak, powinieneś, mój drogi. - Podskoczył wysoko w górę, a jego własne serce omal nie wyskoczyło mu z piersi, kiedy usłyszał za swoimi plecami czysty, męski głos. Obrócił się tak gwałtownie, że jego ukochany szalik opadł mu na oczy i zaplątał się w troczki plecaka. Kiedy w końcu udało mu się opanować niemal nieuchronną katastrofę mógł przyjrzeć się temu, kto tak bardzo go przestraszył. Stał przed nim mężczyzna w średnim wieku, całkiem przeciętny z wyglądu. W prążkowanej marynarce, ciemnych spodniach i... krawatem w zebrze paski! Uśmiechał się do Zebrulika szeroko.

- Witam, w moim... z braku lepszego określenia... sklepie. Mój drogi przybyszu, to zdaje się, należy do Ciebie? - Ostrożnie zdjął szklane serce z podstawki.

"Nie? Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek miał coś takiego...' Zebrulik zdumiony pokręcił głową.

- Ależ tak, mój panie! To zdecydowanie należy do pana! Proszę się uważnie przyjrzeć. - Mężczyna chuchnął na przedmiot. Na szkle pojawiły się delikatne paski, do złudzenia przypominające te na grzbiecie Zebrulika. A na dokładkę w środku przez moment mignęła litera "Z" z gęstą czarną grzywą.- Cieszę się niezmiernie, że w końcu zgłosił się pan po zgubę. Już myślałem, że ta chwila nigdy nie nadejdzie! - Właściciel sklepu uśmiechnął się promiennie.

"Ale ja nic z tego nie rozumiem..." Zebrulik poczuł, że mąci mu się w głowie.

- Nie szkodzi, mój drogi, nie szkodzi... Zgubił pan serce tak dawno, że może pan o tym nie pamiętać. Jak rozumiem, chciałby je pan odzyskać, prawda?

"Odzyskać?" Zebrulik miał wrażenie, że śni. Jednak czuł też, że mężczyzna ma rację i bardzo chciałby mieć to szklane serce. Pragnął tego tak bardzo, że nie śmiał nawet myśleć o wyjściu bez niego.

- Och tak... Nie jest co prawda w najlepszym stanie, ale na to nic niestety nie mogłem poradzić... Za to cena proszę pana jest bardzo niewielka... Symboliczna wręcz. Zwrócę panu serce za jeden, jedyny sen. Zgodzi się pan na to?

Zebrulik oniemiał. Całkowicie. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w mężczyznę z całkowitym niedowierzaniem. I musiał przyznać, że choć to mało eleganckie, otworzył buzię ze zdumienia.

"Sen?! Sen?!" W jego głowie pojawiła się myśl o nocy na wzgórzu i o tym, co powiedziała mu spadająca gwiazda.

- Dziękuję panu. - Sklepikarz uśmiechnął się ciepło. - To w zupełności wystarczy. Proszę. Oto pańskie serce. - Wręczył Zebrulikowi szklane serce, które wydawało się być ciepłe. - I życzę panu szczęścia. Gwiazdy są mocno roztrzepane, ale to dobre dusze. Można im wierzyć. Szerokiej drogi!

Zebrulik gwałtownie otworzył oczy. Przez chwilę nie wiedział o co w tym wszystkim chodzi. Podniósł się i rozejrzał dookoła siebie. Oczywiście! Czekał na pociąg, który miał go zawieźć nad morze, a ponieważ do jego przyjazdu pozostało mnóstwo czasu, musiał znów zasnąć. Ostatnie dni jego podróży były bardzo męczące. Roześmiał się do siebie, czym zwrócił uwagę pozostałych czekających. Pokręcił głową. To był taki... miły sen. Uśmiechnął się. Sięgnął po plecak, wyciągając z niego swój notes. A w nim, obcym charakterem pisma ktoś nakreślił króciutką notatkę.

"Bardzo dziękuję panu za ten sen. Proszę dbać o serce, jest niezwykle piękne, ale kruche. Życzę szanownemu panu odnalezienia tego, czego pan szuka."

Zebrulik z wrażenia o mały włos nie upuścił zeszytu. Jednak w tej samej chwili usłyszał z głośników informację o zbliżającym się pociągu i całą jego uwagę zaprzątnęło szukanie biletu, który, mógł przysiąc, schował do kieszeni właśnie tutaj....


Wyróżnione posty
Sprawdź ponownie wkrótce
Po opublikowaniu postów zobaczysz je tutaj.
Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Nie ma jeszcze tagów.
Podążaj za nami
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square
bottom of page